Opinia niepotwierdzona zakupem
Uprawiacie jakiś sport? A może fascynuje was jakaś dyscyplina? Ja nie lubię ani oglądać, ani uprawiać sportu. Jest jednak jeden, który jest dla mnie wielką niewiadomą, ponieważ w naszym kraju, nie jest kultywowany tak bardzo, jak w innych krajach. Chodzi o hokej, jedyna styczność z czymś podobnym do hokeja, to lekcja wychowania fizycznego, na której ganiało się po boisku z kijami. Więcej okładaliśmy się tymi kijami, niż faktycznie graliśmy. Z chwilą, którą dostałam propozycję zrecenzowania książki “Icebreaker” autorstwa A. L. Graziadei, chciałam ominąć tę wiadomość, nie pałam miłością do sportu, za to fakt, że książka jest o tematyce LGBT+, nie przeszkadzał mi w żadnym wypadku. W końcu jednak zainteresował mnie opis, nie jest to książka, która nic nie wnosi do naszego życia, trzeba się w nią zagłębić i zrozumieć głębię przekazu. Właśnie ta głębia problemów głównego bohatera przemówiła do mnie i w ostatecznym rozrachunku, chcę wam ją polecić, nawet jak nie gustujecie w takich książkach i tematach.
“Tak łatwo mnie czytać. Jak otwartą księgę. Czemu nikt nie widzi, co jest między wierszami?”
Mickey James III to siedemnastolatek, który rozpoczyna swoją przygodę na studiach na Uniwersytecie Hartland. Chłopak boryka się z wieloma problemami, depresja, zaburzenia lękowe, biseksualizm, który jest tematem tabu wśród zawodników hokeja i największy problem, z jakim się zmaga to rywalizacja z kolegą z drużyny o pierwsze miejsce w drafcie. Droga, którą obrał, nie jest koniecznie tym, czego chce, boi się zawieść ojca i dziadka, którzy są sławami świata hokejowego. Na jego barkach wiele spoczywa, a on sam czuje się samotny, choć jego siostry są jego opoką i podparciem tak jak prawdziwa przyjaciółka od serca, Nova. Ciągłe spięcia z Jaysenem Caulfieldem, zmuszają współzawodników do załagodzenia konfliktów między tą dwójką, lecz iskry, które między nimi się pojawiają, nie zawsze są nieprzyjemne.
“Przez godzinę muszę udawać, że nie jestem martwy w środku.”
Lubicie młodzieżówki? Osobiście często po nie sięgam, lecz bardziej kieruje się w stronę książek New adult niż Young adult. Pióro autora było bardzo przyjemne, przez książkę dosłownie się płynęło, jakby czas mi pozwolił, to pewnie skończyłabym ją przez jeden dzień. Dostarczyła mi momentów wzruszenia i rozczulenia, najbardziej rozczulały mnie podchody głównego bohatera. Właśnie jego niepewność wobec własnych uczuć była taka prawdziwa, że uznaję książkę za dość realistyczną.
Bohaterowie przedstawieni w tej historii są różnorodni, ich orientacje, również są różnorodne, od związków hetero, przez całą gamę związków LGBT+. Mamy biseksualistów, lesbijki, a nawet związek trzech osób. Nie są one w jakiś szerszy sposób przedstawione, książka bardziej opiera się na problemach głównego bohatera. Depresja nie jest tu piętnowana, w mądry sposób autorka pokazuje, że nawet będąc dobrze usytuowaną osobą, która nie przeżyła nic traumatycznego w swoim życiu, może zmagać się z ciężką depresją.
Historia może wydawać się wyidealizowana bądź cukierkowa, lecz po głębszej analizie, jest bardzo rzeczywista, co bardzo mi się podoba. Czuję się bardzo pozytywnie zaskoczoną tą książką, liczyłam na lekką historię, a dostałam poważną i dającą do myślenia lekturę. A samo zakończenie, które pozostawiło mnie w lekkim szoku, jest świetnym zwieńczeniem tej historii. Polecam wam “Icebreakera” i bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki wydawnictwu You&Ya.
“Chciałbym móc się dobrać do własnej głowy i wyrwać z niej wszystko to, co mnie takim czyni. Tkwienie w niej jest wykańczające.”