Opinia niepotwierdzona zakupem
Nie lubię robić DNF książkom, zawsze daję im szansę do końca, mam nadzieję, że będzie lepiej, że w końcu się wciągnę. Jednak co miesiąc jest wydawanych tyle wspaniałych książek, że niekiedy szkoda mi tracić czas na coś, co mnie nie zachwyca od początku. A jakie jest wasze podejście do niekończenia książek?
Taki dylemat miałam przy książce “Księgi krwi. Pewnych ksiąg nie należy otwierać” Emmy Torzs. Niespełna połowa powieści tak mi się dłużyła i niekiedy usypiała, że bardzo miałam ochotę zrobić pierwszy w tym roku DNF. Przełamałam się jednak po kilku opiniach w internecie na temat tego tytułu. Wiele osób twierdziło, że w końcu się rozkręci, że od drugiej części w końcu poczuję, o co chodziło autorce i akcja nabierze tempa, więc czekałam, przerzucałam strona za stroną, czekając na tę magiczną drugą część i przyznaję, w końcu się doczekałam tej akcji. Czy warto przemęczyć się przez prawie połowę książki, by w końcu dostać ciekawą historię? To już zostawiam wam do oceny, ponieważ jak dla mnie warto. Historia, którą przedstawiła nam autorka, jest ciekawa, cała ta intryga związana z księgami i sposobem ich pisania oraz z magią zawartą w nich jest świetna i warta poznania. Kto by nie chciał poczytać o książce wampirze? A może chcielibyście poczytać o książce stworzonej praktycznie w całości z ludzkiego ciała?
Joanna Kalotay znajduję swojego ojca martwego na ich własnym podwórku, słuszny wiek nie był jednak przyczyną zgonu, była nią książką, która wypiła każdą kroplę krwi jej ojca. Na Joannie spoczywa teraz obowiązek pilnowania tej księgi, jak i innych, które spoczywają w piwnicy, zabezpieczone na wszelkie możliwe sposoby, nawet te magiczne.
Ersther jest przyrodnią siostrą Joanny i jej przeznaczeniem nie jest opieka nad księgami, a ucieczka. Co roku musi zmieniać miejsce zamieszkania i dokładnie przez 24-godzinny musi podróżować, inaczej dopadnie ją sama śmierć. Obecnie jest na Antarktydzie i po raz pierwszy od wielu lat, podejmuje decyzję, by nie uciekać. Znalazła tu kogoś, kogo jest w stanie pokochać i dla niej może spróbować zawalczyć z przeznaczeniem.
Spotkaliście się w tym roku z książkowym rozczarowaniem?
Ja z przykrością przyznaję, że dla mnie “Księgi krwi. Pewnych ksiąg nie należy otwierać” była taki rozczarowaniem. Po otrzymaniu propozycji współpracy, przy tym tytule, byłam nastawiona na coś nowego, świeżego i mrocznego. Jednak po lekturze tej książki, doszłam do wniosku, że chyba ten debiut nie był tym, na co czekałam. W spisie motywów również nie zgadza mi się punkt z “dark academia”, wielka Biblioteka nie ma chyba nic wspólnego z akademią, ale to szczegół. Najsłabszym i chyba jedynym słabym punktem tej książki, jednak bardzo ważnym, była zbyt dokładna opisowość wszelkich szczegółów z tego świata. Opisy miejsc, ludzi, tego co akurat robi dana osoba, wszechobecne przemyślenia bohaterów na wiele, wiele stron, czy powroty do przeszłości w ich głowach, nie były czymś, z czym chciałam się zaznajamiać przez prawie 250 stron. Książka liczy 480 stron, a połowa z nich była totalną nudą. Nawet dialogi nie ratowały tej części historii.
Wydaje mi się, jakby autorka chciała skupić się nie na tym, na czym powinna. A powinna skupić się na akcji, na bohaterach, ich relacjach, rozmowach. To wszystko otrzymałam dopiero pod sam koniec książki, a jak już do tego dobrnęłam, to nie mogłam się od niej oderwać. Wtedy poczułam tę świeżość i niepowtarzalność fabuły i to, co mogłoby być od początku fenomenem tej książki, szkoda, że otrzymała to tak późno. Dziękuję wydawnictwu Muza za książkę do recenzji.