Opinia niepotwierdzona zakupem
Jest tu ktoś, kto lubi, gdy wydawnictwo wznawia druk jakiejś książki lub wydaje całkiem od nowa tytuł, który jest już znany, lecz był wydany w innym wydawnictwie?
Ja lubię ten zabieg, ponieważ zdarzyło mi się poznać kilka ciekawych tytułów, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Tym razem padło na książkę od wydawnictwa You & Ya, które wydało “Darkfever” Karen Marie Moning. Jestem okładkową sroką i nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki, wydanie jej jest boskie, złocenia, tłoczenia, przepiękna grafika na okładce, przedstawiająca głównych bohaterów. Dodajmy do tego tajemniczą śmierć siostry głównej bohaterki, fae, inne wymiary, mrocznych Unseelie, oraz świetliste Seelie, a dostaniemy interesująca książkę. Przyznaję się, że napaliłam się na ten tytuł bardzo, Urban fantasy to coś, co lubię bardzo, może na równi z high fantasy, historia umieszczona w mrocznym i mglistym Dublinie, tylko utwierdziło mnie w decyzji o sięgnięciu po nią jak najszybciej. Jednak to nie wszystko, brak romansu wyciągniętego na pierwszy plan, to w obecnym czasie coś, co jest dość pożądane, ponieważ większość książek fantastycznych opiera się na romansach. Jednak to wszystko nie przełożyło się na genialną lekturę, już podczas lektury czułam, że nie polubię się ani z główną bohaterką, ani z samą historią.
Dwudziestokilkuletnia MacKayla otrzymuje wstrząsającą wiadomość, jej siostra została zamordowana. Szybkie zamknięcie sprawy przez dublińską policję, nie daje spokoju Mac, dlatego mimo sprzeciwów rodziców, zostawia wszystko za sobą i wyjeżdża do Dublina, szukać sprawcy tego koszmarnego przestępstwa na własną rękę. Mac nie mogła się spodziewać, że to, co znajdzie w mglistej Irlandii, będzie takie niesamowite i niebezpieczne. Na drodze Mac pojawia się tajemniczy Jericho Barrons, który zdaje się być przewodnikiem Mac w nowym świecie, który odkryła wraz z odkryciem swoich nowych mocy. Mac równocześnie poszukuje mordercy siostry i pomaga Barronsowi w poszukiwaniu tajemniczej księgi, która jest niebezpiecznym artefaktem.
Wolicie podchodzić do książki mając rozeznanie co do tego co się w niej znajduje, czy idziecie na żywioł i wolicie poznawać historię sami bez żadnych oczekiwań. Mam problem z tym tytułem, nie chce byście mnie zrozumiali źle, sama historia o mrocznych fae była ciekawa i z przyjemnością zagłębiałam się w świat “Darkfever”, lecz całość psuła mi główna bohaterka. Dziewczyna jest tak specyficzna, że ciężko ją polubić i jej kibicować. Za dużo rozmyślała o swoim ubiorze niż o tym co się tak naprawdę wokół niej dzieje. Jakbym miała ją opisać krótko i zwięźle to bym napisała, irytująca lalka Barbie.
Dla mnie bardzo ważne jest polubienie się z głównymi bohaterami, bo najczęściej to w ich głowach się znajdujemy przez całą książkę, lecz w głowie Mac jest taki słodko pierdzący obraz dziewczyny z prowincji, która nie przeklina i ubiera się na różowo. W połowie książki zaczęłam ją ignorować i skupiałam się na samej historii o fae i to trochę ratuje książkę.
Obecnie trochę się przyłożyłam i szukałam informacji o książce, ponieważ umknęła mi informacja, że ta książka była już wcześniej wydana. I tu przychodzę z ogromnymi pochwałami w stronę wydawnictwa You & Ya, obecna okładka jest cudowna, niejednokrotnie chwaliłam ją, ale serio nie można koło niej przejść obojętnie. Jestem pewna, że kolejne tomy również trafią na moją półkę, nie tylko ze względu na okładki, bo jestem pewna, że będą równie piękne jak pierwszego tomu, ale również nie lubię niedokończonych historii, jestem bardzo ciekawa, jak się sprawa rozwinie i liczę na to, że Mac się odrobinę zmieni i nie będzie mnie już tak bardzo irytować.