Opinia niepotwierdzona zakupem
Mieliście kiedyś problem z ubraniem w słowa swoich wrażeń po książce? A może zdarzyło się wam kiedyś, że równocześnie podobała się wam książka i zarazem byliście nią zdegustowani? Mnie się tak zdarzyło przy książce “Wilcza pieśń” TJ Klune. Uwielbiam twórczość autora, jego książki, są jak ciepła kołderka, która otula duszę, mimo że nie jestem wielką fanką wątków LGBT, to podczas lektury książek autora nie odczuwa się nachalności tego wątku. Płynie się wraz z nim, czy to jest związek hetero, czy jakikolwiek inny. Darzyłam autora wielkim szacunkiem i brałam jego książki w ciemno, przy każdej się świetnie bawiłam, jedynie odrobinę narzekając na liczne wewnętrzne monologi, które się mi odrobinę dłużyły. Jednak podczas lektury “Wilczej pieśni” biłam się z myślami, dawno nie komentowałam tak książki znajomym, ponieważ sama nie wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co odczuwam podczas lektury. Czułam pióro autora, do którego mnie przyzwyczaił, jednocześnie czując, że coś jest nie tak, coś mi nie pasuje, coś idzie nie w tę stronę, co powinno. A może właśnie tak miało być?
Oxnard Matheson, nastolatek, którego poznajemy w chwili, gdy jego ojciec odchodzi od niego. Zostawia go samego z matką, zakorzeniając w nim poczucie, że do niczego się nie nadaje i nikomu nie będzie potrzebny. Jego życie się zmienia, gdy na jego drodze, dosłownie, bo na drodze do domu, staje mały, ledwie jedenastoletni chłopak, który zachowuje się jak małe tornado. To właśnie to spotkanie wywraca do góry nogami całe życie Oxa.
Przekleństwa w książkach są dla was akceptowalne? W większość przypadków są dla mnie nie odczuwalne, jak zdarzy się jednemu, czy drugiemu bohaterowi rzucić soczyste słowo na K…
Jednak w tej książce, liczne przekleństwa mnie irytowały. Według mnie były niepotrzebne i psuły odbiór historii. Co do samej historii, to była ona magiczna. Uwielbiam historie o wilkołakach, może nie tak bardzo jak o wampirach, jednak czuje do nich sentyment. Rozumiem zachowanie wilkołaków, ich nadopiekuńczość, silną potrzebę kontroli i fakt, że jak już kogoś wcielą do swojej watahy, to zrobią wszystko, by taka osoba była bezpieczna i kochana. Za to cenię sobie tę książkę, jednak przeklinanie i scena erotyczna, która tak bardzo mi nie pasowała do pióra autora, tworzą zgrzyt w odbiorze książki. Byłam przyzwyczajona do tego, że autor takie sceny przedstawiał czytelnikowi w dość specyficzny sposób, a tu się bardzo zdziwiłam, gdy dostałam tak brutalną i dość szczegółową scenę.
Kończąc swoje wywody i nie chcąc nic zaspoilerować, nadmienię tylko, że nie przeszkadzają mi związki z różnicą wieku, jednak obecny związek głównego bohatera z 6 lat młodszym chłopakiem, którego jeszcze nie tak dawno uważał za swojego brata, bardzo mnie zniesmaczył.
Jak widzicie, mam kilka zastrzeżeń do tego tytułu, jednak ogólnie podobała mi się ta historia i z przyjemnością sięgnę po kontynuację, której nie mogę się doczekać. Dlatego mam taki problem z odbiorem tej historii, równie mocno mi się podoba jak równie mocno mi się nie podoba. Nie spotkałam się chyba jeszcze z takim zjawiskiem, a już kilka setek różnych historii za mną. Mam nadzieję, że moje zastrzeżenia do tego tytułu są spowodowane faktem, że pierwszy raz była wydana w 2016 roku, czyli przed czasem, w którym autor zaczarował mnie swoim piórem. Dziękuję bardzo wydawnictwu Muza (Akurat) za książkę do recenzji.