Opinia niepotwierdzona zakupem
Czasem się zastanawiam, co dziwnego robią inne książkary. Oczywiście chodzi mi o książki, jednak każdy z nas ma dziwne przyzwyczajenia, czy rytuały przy czytaniu książek. Ja uwielbiam wąchać książki zaraz po odpakowaniu ich, do tego nie czytam opisów, ani informacji z tyłu okładki, wolę zawsze sama się przekonać co książka mi oferuje. Często też podczas lektury zaglądam na ostatnią stronę, co mnie osobiście bardzo irytuje, jednak jakoś nie mogę się przemóc, by nie zerknąć na koniec. Słuchanie muzyki podczas lektury to już u mnie norma, nie umiem się skupić na książce bez jakiegoś szumu, czy to serial puszczony w tle, czy głośna muzyka w słuchawkach.
Tyle o mnie, a co wy praktykujecie, może znajdzie się jakaś osóbka, która też nie czyta opisów i kieruje się samym wyglądem okładki.
Może nie okładką, choć przyznaję, spodobał mi się jej minimalizm, ale stwierdzeniem, że główna bohaterka jest jak Aelin Galathynius ze Szklanego tronu, zostałam skuszona na książkę. Oczywiście opis mi nie był potrzebny i sięgnęłam po “Klątwę świętych” Kate Dramis, dla samej głównej bohaterki. Może nie jest to dobre, ponieważ miałam wielkie oczekiwania co do tej postaci, jak i do samej książki, jednak nie mogłam się oprzeć, Aelin to jedna z moich ulubionych postaci z jakiejkolwiek książki. Po lekturze “Klątwy świętych” sama nie jestem pewna, czy to stwierdzenie było trafne, ponieważ ciężko było mi polubić Ayę, główną bohaterkę tej powieści, jednak Aelin również denerwowała mnie do samego końca, coś czuję, że dopiero po kolejnym tomie tego cyklu będę miała więcej do powiedzenia o tej bohaterce. Jednak mimo moich mieszanych uczuć, cały konspekt tej historii bardzo mi się podoba, a najbardziej chemia między Ayą i Willem, który skradł moje serce od samego początku. A ich dialogi to już prawdziwe złoto.
Aya zajmuje bardzo zaszczytne stanowisko, jest jedną z Trójki najbardziej zaufanych ludzi królowej, służba dla niej to dla Ayi wszystko. Po stracie matki swój czas wypełnia treningami i wykonywaniem zadań dla królowej. Jak na silną i niezależną kobietę przystało, nie ma dla niej niebezpiecznych misji, prędzej to inni powinni się jej bać. A już na pewno powinni bać się jej mocy, mocy perswazji, dzięki której potrafi tak dobrze wykonywać zadania dla królowej, jest jej szpieżką. A dokładniej “Oczami Królowej”. Will za to włada mocą manipulowania umysłami i uczuciami ludzi, jednak jest również odwiecznym wrogiem Ayi. Wszystkie zatargi muszą jednak iść w niepamięć, ponieważ nieuchronnie zbliża się wojna, a oni poprzysięgli, że bez względu na wszystko, kraj, któremu służą, będzie chroniony przez nich, do ostatniej ich krwi.
Jaki macie stosunek do feminatywów? Byłam pewna, że mi one nie przeszkadzają, jakkolwiek nie byłby taki feminatyw użyty. Jednak w “Klątwie świętych” Kate Dramis można sobie połamać język na słowie “Szpieżka”. Myślę, że nie każde słowo można przemienić w feminatyw, za każdym razem jak natrafiałam na nie to miałam dosłownie ”laga mózgu” i nie mogłam się dobrze wczytać dalej w książkę.
Jak już jestem przy języku i ogólnie przy piórze autorki, to przyznaję, że jest on dość przyjemny, choć otrzymujemy dość dużo przemyśleń bohaterów, co może niekiedy nużyć. Jednak i przemyślenia bohaterów i opisy świata, są spójne z dialogami, nie mogę powiedzieć, że jest ich za dużo, one świetnie wprowadzają nas w nową historię. A jest ona bardzo rozbudowana i ciekawa, warto było poświęcić na nią każdą wolną chwilę. Czuję potencjał cyklu Święte proroctwo i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy tej historii.
Dzięki szczegółom, o które zadbała autorka, otrzymałam świetnie wykreowany świat, z porządnie rozrysowaną polityką i genialnie przedstawionymi danymi o bogach, bóstwach, viszach i mocach, którymi władają nieliczni.
Wątek romantyczny za to jest tak poprowadzony, że nie czułam się nim przytłoczona. A jest to ważny aspekt dla mnie, ponieważ ostatnio czułam się zalewana romansami w fantastyce, do tego takimi nachalnymi, tak jakby autorzy zapomnieli, co piszą i nagle przenieśli się z fantastyki na romans, bądź erotyk. Za książkę recenzencką dziękuję bardzo wydawnictwu Muza, YouAndYA, Akurat.